Wiele jest powodów, dla których zmieniamykraje w ciągu naszego życia. Dla większości z nas powody te są dość niewinne - pociąga nas inna kultura, inny klimat lub kusi nas romans. A jednak takie życiowe wybory są czasem o wiele trudniejsze, o czym przekonamy się na przykładzie tłumacza Mahdiego Abdulbasita, który w 2016 roku uciekł z Etiopii do Egiptu.
Do tej pory Mahdi mieszkał w rodzinnej Adamie, gdzie uczył angielskiego w szkole podstawowej. W wolnych chwilach spędzał czas z przyjaciółmi, spacerując nocami po ulicach miasta, żując khat i dyskutując o sprawach osobistych i politycznych.
Jednak po narzuceniu przez rząd centralny planu zagospodarowania przestrzennego cały okoliczny region Oromia stał się ogniskiem niepokojów. Plan zakładał rozbudowę stolicy i został zinterpretowany jako zagrożenie dla rolników i kultury Oromo. Protesty narastały, a informacje o nich rozprzestrzeniały się za pośrednictwem mediów społecznościowych, a sytuacja szybko się pogarszała. Zgłaszano arbitralne aresztowania, zaginięcia, a nawet politycznie motywowane zabójstwa.
Być może nauczyciele szkoły podstawowej nie są pierwszą grupą, którą można by wskazać, szukając źródeł agitacji politycznej, ale władze wzięły na celownik ten zawód, wierząc, że organizują oni antyrządowe działania. Mahdi zaczął otrzymywać telefony z pogróżkami od policji, w tym groźby śmierci. Nagłe aresztowanie kolegi okazało się ostatecznością i postanowił opuścić kraj.
Uzbrojony jedynie w nazwisko osoby kontaktowej i 25 000 etiopskich birr (około 500 euro) ze swojego konta bankowego, Mahdi udał się do stolicy Addis Abeby. Po krótkim noclegu, udał się na dworzec autobusowy. Dwie podróże później dotarł do Metemmy na granicy z Sudanem, gdzie miał spotkać się ze swoim "kontaktem" - przemytnikiem. Mężczyzna za przekroczenie granicy zażądał od niego 8000 birr.
Nie mając pozwolenia na pobyt w Sudanie, Mahdi był zdany na łaskę przemytników, którzy zażądali pozostałych 17 000 birr, aby przeprowadzić go przez egipską granicę do Asuanu. Ale to nie był jeszcze koniec jego kłopotów. Ścigany na ulicy przez grupę Egipcjan, uciekł wraz z innymi uchodźcami z Etiopii na dworzec kolejowy, gdzie jego torba została skonfiskowana na muszce przez dwóch policjantów.
Wśród zawartości torby, obok smartfona, znajdowało się tłumaczenie na język Oromo "Hrabiego Monte Cristo" Alexandra Dumasa, nad którym Mahdi pracował, kończąc ponad połowę książki. Jego błagania o jej zatrzymanie okazały się głuche i stracił swój tekst na zawsze. Policja dała mu zaledwie 30 funtów egipskich (około 2 euro) i kazała im natychmiast opuścić to miejsce i udać się do Kairu. Tam w końcu udało im się skontaktować z innym członkiem grupy przemytniczej.
Podobnie jak uchodźcy z całego świata, Mahdi wykorzystał mieszankę odporności i zaradności, by rozpocząć nowe życie w Egipcie. Jego arabski nie jest doskonały, ale oczywiście biegle posługuje się angielskim. Poza tym, w Kairze jest spora społeczność Oromo i to właśnie tam zaczęły pojawiać się możliwości pracy. Na początku szukał pracy nauczyciela, ale dowiedział się o zapotrzebowaniu na tłumaczy dla uchodźców. Został wezwany na rozmowę kwalifikacyjną i został przyjęty. Teraz pracuje u boku doradców prawnych i wolontariuszy, tłumacząc dla bardzo wielu Etiopczyków, którzy nie znają nic poza językiem oromo lub amharskim.
Mahdi, elegancko ubrany w nieskazitelną koszulę i krawat, zadomowił się w swojej roli zawodowej. Zaczął od pracy na pół etatu w Saint Andrew's refugee service (STARS), potem uczęszczał na kurs tłumaczeń ustnych i pisemnych na American University of Cairo, a teraz pracuje dla różnych klientów, w tym przy tłumaczeniach telefonicznych, i zarabia wystarczająco dużo pieniędzy, by przeżyć. Stawki w Egipcie są, co nie jest zaskakujące, niskie.
Nie jest to łatwe życie, ale pośród zmagań i trudności, promyk światła zapewnił Facebook, na którym Mahdi poznał swoją żonę - również uchodźczynię - w 2018 roku. Dowiedział się o niej przez znajomego, nawiązał kontakt, a sześć miesięcy później zamieszkali razem.
W obecnym reżimie etiopskim Mahdi widzi niewielkie szanse na powrót do domu, gdzie wciąż mieszka jego rodzina. Jego nadzieje są raczej pokładane w możliwościach za granicą, czy to w Ameryce Północnej czy w Europie - przyszłość, która w dużej mierze będzie zależeć od decyzji UNHCR. Zamiast godzić się na dożywotni status uchodźcy, marzy raczej o normalnym życiu i regularnych zarobkach. Tak jak reszta z nas...
Ta seria, zatytułowana Changing Places, opowiada o tłumaczach, którzy żyją w kulturach zupełnie innych niż ta, w której się urodzili. Dzieje się tak z różnych powodów: czasem przyciąga ich atrakcyjność obcych klimatów, czasem są zmuszeni do wygnania. Ale wszyscy oni dają nam do myślenia, jak to jest być nomadą w XXI wieku...
Czytaj dalej na: http://kolumbijczyk.pl
.