Komu potrzebny jest budzik, kiedy ma się do dyspozycji skrzeczące mewy? Zwłaszcza latem, kiedy napływ turystów obfitujących w żywność przyciąga stada w poszukiwaniu smacznych smakołyków. Ale twoje zmysły słuchu nie są jedynymi, które są atakowane w małym nadmorskim miasteczku Courseulles-sur-Mer w Normandii, w północno-zachodniej Francji. Kiedy jest odpływ, powietrze przesycone jest zapachem ryb, owoców morza, chwastów i soli, który wdziera się do środka, gdy tylko otworzysz okno...
Może nie jest to miejsce pełne przepychu i blichtru, ale Courseulles ma wiele do zaoferowania. Na początek paleta kolorów: błękity, szarości, zielenie i ochry nieba, piasku i morza, które od wieków przyciągają artystów. Do tego dochodzi gwar rybackiej aktywności - kutry kołyszące się na morzu do małego portu, sprzedające codziennie swój połów, zwłaszcza przegrzebki. Raz w roku odbywa się nawet specjalna uroczystość na cześć rybaków i ich połowów, podczas której odświętnie przystrojone łodzie pływają po rzece Seulles. Co ciekawe, w kraju, który przywiązuje wielką wagę do laickości, miejscowy ksiądz jest obecny obok burmistrza, aby uczcić pamięć rybaków, którzy zginęli na morzu i pobłogosławić statki...
Jest też historyczna rola, jaką odegrało to niepozorne miasteczko i jego okolice, sięgająca czasów Wilhelma Zdobywcy, aż do niedawnego lądowania w Normandii w czerwcu 1944 roku. Każdego roku w czerwcu odbywa się wiele imprez upamiętniających to wydarzenie, z procesjami amerykańskich pojazdów wojskowych, muzyką jazzową z lat 40-tych i całym miastem przebranym w stroje z epoki, z fryzurami i czerwoną szminką.
Wśród 13 narodów sprzymierzonych, które odegrały najbardziej heroiczną rolę podczas wydarzeń '44 roku, ważną rolę odegrali polscy żołnierze, co prowadzi nas do lokalnej tłumaczki Elżbiety Dubois, urodzonej w Polsce, której nazwisko często wywołuje ciepłe reakcje miejscowych. Jako obywatelka Francji już czuje się jak w domu, ale ten dodatkowy akcent sprawia, że czuje się szczególnie mile widziana.
Ale droga Elżbiety tutaj była okrężna. Po raz pierwszy pracowała we Francji jako tłumacz konsekutywny w 1990 r., pracując dla firmy kupującej kontenery morskie od polskich producentów. Jej oczywiste zdolności lingwistyczne sprawiły, że skłaniała się ku tłumaczeniom i zdecydowała się na studia magisterskie w Strasburgu. Kilka lat później założyła działalność gospodarczą, ale kiedy jej francuski mąż stracił pracę, ale znalazł okazję w Wielkiej Brytanii, para przeniosła się do Londynu. Pamiętajmy, że było to w czasach przedinternetowych i pomysł pracy zdalnej był o wiele większym wyzwaniem. Znalazła więc stałe zatrudnienie, najpierw w software house'ach, potem jako nauczycielka. Ale nadal zajmowała się tłumaczeniami, zwłaszcza pisaniem specyfikacji w trzech językach i lokalizowaniem oprogramowania....
Pewnego lata na przełomie XXI i XXI wieku szukali miejsca na wakacje nad morzem - nie za daleko od domu, pamiętając, że mieli małego syna. Patrząc na południe na Google Maps, niedaleko od portu promowego w Ouistreham, znaleźli uroczy hotel przy plaży. Zakochali się w tym skromnym miasteczku, dalekim od słynnych kurortów Cabourg i Deauville, z ich luksusowymi pretensjami. Kilka lat później, kiedy ich syn zdecydował się studiować na francuskim uniwersytecie, para przeprowadziła się ze swojego dużego angielskiego domu i kupiła letnie mieszkanie w Courseulles, które cztery lata później stało się ich główną rezydencją.
A teraz jest to dom przez cały rok, w tym stonowane szarości wietrznej jesieni i mgliste światło na plaży w okolicach Bożego Narodzenia, z okazjonalnymi przebłyskami ogona świateł północnych, gdy aktywność magnetyczna jest bardzo wysoka.
To właśnie w 2018 roku para ostatecznie zdecydowała się na powrót do Francji, przynajmniej częściowo napędzana przez zmienioną atmosferę w Anglii po Brexicie. Elżbieta stworzyła profil na ProZ.com, zanotowała odpowiednie agencje, kupiła licencję Trados i zaangażowała się w szereg wydarzeń i szkoleń. Kiedy nadszedł 2019 rok, była gotowa, aby ponownie rozpocząć działalność gospodarczą...
Ale tuż za rogiem była pewna pandemia. Nie chcąc dać się zaskoczyć, Elżbieta postanowiła nadać strukturę i rutynę tym elementom życia, nad którymi mogła sprawować kontrolę. Dzień zaczyna o 7 od jogi i czytania. Czytanie na śniadanie obejmuje przeglądanie wiadomości z jej specjalizacji i 30-45 minut na mediach społecznościowych, aby uniknąć rozproszenia uwagi w dalszej części dnia. Kawa jest de rigueur i towarzyszy misce owsianki - te brytyjskie przyzwyczajenia umierają szybko. Ale jak można się spodziewać w regionie słynącym z sadów jabłoniowych, na wierzchu znajduje się francuski akcent w postaci kompotu jabłkowego. Obiad i kolacja to świeże warzywa i ryby, jajka lub sery - wszystko kupione na lokalnym targu.
Klienci Elżbiety to obecnie w 80% agencje, a w 20% klienci bezpośredni. Aktywnie poszukuje idealnych klientów na LinkedIn, ale ma świadomość, że to gra długoterminowa. Wszystkie agencje przyszły przez ProZ, czy to w wyniku ich znalezienia, czy też bycia znalezionym. I wszystkie mają siedzibę w Europie. Z kolei klienci bezpośredni są Francuzami i pochodzą z rekomendacji lub sieci kontaktów - francuska kultura biznesowa obraca się wokół przekazu ustnego. To sprawia, że uczestnictwo w wydarzeniach, targach lub spotkaniach z innymi konsultantami freelancerami ma kluczowe znaczenie, nawet jeśli odbywa się to tylko online. W końcu przedsiębiorcy uwielbiają pytać "Czy znasz kogoś, kto...?", gdy chodzi o zdobycie produktu lub usługi, której potrzebują...
Jej motto to "Progress not Perfection" - filozofia, na którą wpływ miała jej trenerka Jenae Spry. Jak mówi Elżbieta: "Bardzo kuszące jest odkładanie i zwlekanie z jakimś zadaniem, gdy chcemy mieć świetne wyniki biznesowe. Chcemy mieć doskonałe strony internetowe, doskonałe profile na LinkedIn, ciekawe rozmowy z potencjalnymi klientami, klientów pukających do naszych drzwi. To nie stanie się od razu. Podejmij działanie, nawet jeśli oznacza to tylko rozpoczęcie zadania na 5 minut. Zbuduj niedoskonały landing page strony internetowej. Dotrzyj do jednego potencjalnego klienta. Napisz jeden post na LinkedIn. Powtarzaj. Z czasem osiągniesz rezultaty. Samo rozpoczęcie jest lepsze niż brak działania." Trudno to przebić jako podejście do prowadzenia biznesu...
Od czasu COVID, krajobraz weekendów znacznie się zmienił. Przy tak wielu zamkniętych hotelach i restauracjach, długie weekendy poza domem nie wchodzą już w grę - zwłaszcza, że lokalne blokady były dość rygorystyczne w czasach ich największej popularności. Elżbieta poradziła sobie z tym, opracowując rutynę szybkich spacerów nordyckich wzdłuż plaży lub przejażdżek rowerowych wzdłuż wybrzeża. Ale teraz sprawy znów zaczynają się uspokajać, a w okolicy nie brakuje bogatej historii i pięknych miejsc do zwiedzania, takich jak słynny na całym świecie Mont St-Michel. Jej ulubioną niedzielną rozrywką jest wizyta w lokalnym porcie lub wiosce, spacer po okolicy, a następnie lunch lub naleśniki. Proste przyjemności.
Jak każdy długoletni mieszkaniec jakiegokolwiek kraju - zwłaszcza ten, który jest głęboko zintegrowany językowo, kulturowo i zawodowo - Elżbieta potrafi krytycznie spojrzeć na kraj, w którym mieszka, zwłaszcza, że ma za sobą ponad dwie dekady życia w Wielkiej Brytanii. Ale mimo jej międzynarodowego pochodzenia, szerszej wielokulturowej perspektywy i początków w dalekiej Polsce, w czasach, gdy nie zawsze było łatwo, życie w tej małej społeczności jest przyjemne i nie jest to złe miejsce, w którym się znalazło.
I te przegrzebki, za które trzeba umrzeć...
Czytaj dalej na: http://kolumbijczyk.pl
.